To pytanie regularnie powraca w rozmowach z klientami, którzy chcą szybko sfinansować nagłe wydatki i nie mają czasu na kompletowanie dokumentów z zakładu pracy. W Polsce oferta „na oświadczenie” zmienia się dynamicznie, a kluczem do sukcesu jest rozróżnienie marketingowych haseł od realnych procedur kredytowych.
W artykule analizujemy, gdzie rzeczywiście można uniknąć dostarczania zaświadczenia o dochodach, jakie warunki trzeba spełnić, jakie koszty ponosi klient i jakie alternatywy warto rozważyć, jeśli bank jednak poprosi o dodatkowe dokumenty.
Kredyt na oświadczenie – na czym polega i kto ma szansę
Idea jest prosta: klient deklaruje wysokość dochodu, a bank weryfikuje go w inny sposób niż poprzez papierowe zaświadczenie. Najczęściej dzieje się to poprzez historię rachunku, wpływy z tytułu wynagrodzenia lub dostęp do bazy ZUS i US, z których bank potrafi pobrać dane samodzielnie. Z tej opcji korzystają głównie banki nastawione na digital, w tym mBank, ING Bank Śląski, PKO BP z aplikacją IKO oraz Santander Bank Polska. Warunkiem jest posiadanie w danym banku konta osobistego, na które od kilku miesięcy wpływa wynagrodzenie. W takim układzie instytucja korzysta z własnych danych, więc formalnie nie wymaga dodatkowego dokumentu. Z perspektywy klienta wygląda to jak kredyt bez zaświadczeń, choć de facto weryfikacja dochodu następuje.
Jeśli nie mamy konta w danym banku, szanse maleją, ale całkowicie nie znikają. Niektóre banki akceptują logowanie do konta w innym banku za pomocą otwartej bankowości, co pozwala pobrać historię wpływów i potwierdzić dochody bez papierów. Takie rozwiązanie oferują na przykład Alior Bank oraz BNP Paribas. Warto też zaznaczyć, że przy niższych kwotach – zazwyczaj do 10–20 tysięcy złotych – procedury są uproszczone bardziej niż przy wyższych limitach. Bank obniża wówczas wymagania, bo ryzyko kredytowe jest mniejsze. Klient otrzymuje decyzję nawet w kilkanaście minut, a umowę podpisuje zdalnie.
Kiedy bank odmówi przyjęcia samego oświadczenia
Uproszczone procedury nie oznaczają gwarancji akceptacji każdego wniosku. Bank poprosi o zaświadczenie, gdy wpływy na rachunek są nieregularne lub znacząco różnią się od zadeklarowanej kwoty. Podobnie zareaguje, jeśli w BIK znajdują się negatywne wpisy albo zdolność kredytowa jest na granicy. W praktyce dla osób na umowie o pracę minimalny staż wymagany to zwykle trzy miesiące, choć część banków utrzymuje sześciomiesięczny próg bezpieczeństwa. Dla samozatrudnionych okres działalności rośnie do dwunastu miesięcy, a często do dwudziestu czterech. W tych przypadkach brak dokumentu potwierdzającego dochód jest mało prawdopodobny, bo bank wymaga dodatkowo deklaracji PIT lub zestawienia z ZUS.
Warto pamiętać, że nawet jeśli reklama mówi o kredycie bez zaświadczeń, bank zastrzega w regulaminie prawo do poproszenia o dokument w dowolnym momencie procesu kredytowego. Najczęściej ma to miejsce po wstępnej analizie, gdy system wyłapie rozbieżności albo scoring wewnętrzny uzna klienta za podwyższone ryzyko. Dla konsumenta oznacza to, że trzeba być gotowym na szybkie dostarczenie zaświadczenia z pracy, gdyby okazało się niezbędne do finalizowania umowy. Niedostarczenie dokumentu zwykle skutkuje odmową udzielenia finansowania.
Koszty i ryzyka związane z kredytem bez zaświadczeń
Kredyt gotówkowy „na oświadczenie” nie jest tańszy niż standardowy. RRSO może być nawet wyższe, bo bank wkalkulowuje ryzyko ograniczonej dokumentacji. Margines różnicy w oprocentowaniu sięga zazwyczaj od 0,5 do 2 punktów procentowych, a prowizja może być podwyższona o około 1 punkt procentowy. Warto zestawić oferty – czasem bardziej opłaca się poczekać dwa dni na wystawienie zaświadczenia i skorzystać z klasycznej linii kredytowej z niższą marżą. Dodatkowy koszt generuje też ubezpieczenie spłaty, które przy kredytach ekspresowych bywa obowiązkowe. Bank chętnie sprzeda polisę, bo obniża to jego ryzyko kredytowe, lecz klient powinien policzyć całkowity koszt i sprawdzić, czy może zrezygnować z ochrony po uruchomieniu kredytu.
Ryzyko klienta rośnie nie tylko z powodu wyższej raty. Krótszy czas analizy oznacza mniejszą szansę, by wychwycić błędy w umowie czy ukryte opłaty. Dlatego przed podpisaniem należy dokładnie przeczytać Tabelę Opłat i Prowizji, zapytać o łączny koszt, sprawdzić warunki wcześniejszej spłaty i procedurę odstąpienia od umowy, która w polskim prawie trwa 14 dni. Dobre praktyki wskazują, aby wziąć ofertę na piśmie, przeanalizować ją na spokojnie w domu i wrócić dopiero po podjęciu decyzji.
Alternatywy i podsumowanie
Jeśli bank, w którym mamy konto, nie akceptuje kredytu na oświadczenie, warto rozważyć limit w rachunku lub kartę kredytową. Te produkty często przyznawane są bez dodatkowych dokumentów, bo bank zna historię wpływów. Limit można wykorzystać jednorazowo i spłacić częściowo, a koszt odsetek naliczany jest wyłącznie za faktyczny czas korzystania z pieniędzy. W sytuacji nagłego wydatku może to być tańsze rozwiązanie niż klasyczny kredyt gotówkowy, zwłaszcza jeśli planujemy spłatę w ciągu kilku miesięcy.
Drugą alternatywą jest pożyczka pozabankowa, jednak jej koszt bywa wielokrotnie wyższy niż w banku. Firmy pożyczkowe nie podlegają takim samym wymogom kapitałowym i często nadrabiają ryzyko wysokimi opłatami. Mimo że reklamują szybki przelew bez zaświadczeń, w praktyce gorszy scoring kredytowy i tak podwyższy całkowitą kwotę do spłaty. Dlatego pierwszym krokiem powinno być złożenie wniosku w banku, z którym współpracujemy na co dzień.
Odpowiadając na pytanie, który bank daje kredyt bez zaświadczeń, najłatwiej wskazać instytucję, w której klient posiada konto z regularnymi wpływami. To właśnie tam wniosek zostanie rozpatrzony najszybciej i najczęściej bez konieczności dostarczania papierowego dokumentu. Jeśli planujemy skorzystać z takiej oferty, warto zadbać o regularność wpływów co najmniej przez trzy miesiące, utrzymać pozytywną historię w BIK i monitorować limity dostępne w bankowości elektronicznej. Dzięki temu zwiększamy szansę, że cały proces zakończy się w kilkanaście minut i bez wychodzenia z domu.